czwartek, 7 września 2017

Biblioteczna Introwertyczka i Czar(a) Mango

Przyszłam się pochwalić! Otóż (nie cierpię tego słowa, ale niech mu już będzie, niech ma to pięć sekund sławy) dzisiaj w publicznej bibliotece było tyle ludzi, że zabrakło wolnych stolików, a ja musiałam się uczyć do wszystkim dobrze znanej kampanii wrześniowej. I... podeszłam do jednej pani i zapytałam, czy mogę się przysiąść! Tak, ja! Lets plejerzy by powiedzieli, że acziwment get. Już pomijając to, że w ogóle chodzę w miejsce, gdzie jest pełno ludzi.
Gif - tumblr
A chodzę tam dlatego, gdyż-ponieważ-bo w domu nie mogę się skupić. W domu ciągle jest rodzinka, każdy czegoś chce... Do tego jestem również flegmatykiem, więc zanim uda mi się usiąść i rzeczywiście wdrążyć w naukę (Ruda mnie poprawiła, że podobno wdrążyć to się mogę w grapefruit, jednak ja uważam, że nauka to właśnie taki bardzo kwaśno-gorzki grapefruit z bardzo twardą skórką, w którą trzeba się wdrążyć... Tak sądzę), to zawsze znajdzie się coś, co mi w danym momencie przerwie ten czasochłonny proces. No, nie licząc tego, że skupienie się jest tym trudniejsze, gdy wszystko wydaje się ciekawsze od skomplikowanych wzorków. Nawet pusta ściana. Stąd postanowienie - uczę się w bibliotece. I to ładzia. Przychodzę tam z zamiarem nauki i chyba mój umysł jednocześnie się z tym postanowieniem oswaja i gdy już usiądę przy bibliotecznym stoliku, jestem w stanie zrobić tyle, co bym robiła w domu przez co najmniej pięć dni. A ludzie są zajęci sobą, nie licząc jednego starszego pana, który uwielbia przesiadywać cały dzień przy czytaniu gazet i wpatrywaniu na młode dziewczyny znad tej gazety oraz młodego faceta, który robi mniej więcej to samo. To jest trochę kripi.
gdzieś w odmętach internetu...
Wiem, że pojawiało się tu wielu Panów. Poczynając od Pana Dupka, poznaliście Panów Cudownych, Pana Laptopeusza... Teraz przedstawię Wam Pana Mango. Tak go z Rudą żeśmy nazwały. Bo to on robi najcudowniejszy mango-koktajl na tym świecie. Nie, nie powiem, gdzie go szukać, bo jeszcze zabraknie dla mnie mango. Stąd łatwo się domyślić, że na wyróżnienie nie zasłużył wyłącznie pysznym koktajlem. Jest cholernie przystojny, a na dodatek TAK się we mnie wpatruje, jak to określiła Ruda. Polecam Rudą i jej określenia.
stylowi.pl
Choć z drugiej Ruda strony teraz wjeżdża mi na psychę, bym Pana Mango poderwała. Problem w tym, że wszelkie próby zagadania wywołują u mnie palpitacje serca i żeby to zrobić, muszę włączyć bardzo ryzykowny tryb w mojej mózgo-apce. A ten tryb polega na mówieniu tego, co pojawi się w głowie, zanim zacznę bardzo czasochłonny proces analizowania każdego słowa po kolei. Po prostu etap "NADAJ DŹWIĘK" następuje zaraz po pojawieniu się myśli. Jest to niezwykle niebezpieczny tryb. Bez niego nie byłabym w stanie do nikogo zagadać, ale jednocześnie ryzykuję, że powiem coś naprawdę durnego. No, ale cóż... Introwertyczka na podrywie? Nie wiem, czy nieswojotoninka to wytrzyma, ale wierzę w nią. Zobaczymy, czy introwertyk też potrafi. Życzcie mi powodzenia!
Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka