piątek, 19 stycznia 2018

Fajny człowiek

Wiecie co? Ruda miała urodziny. Jak chcecie, to złóżcie jej życzenia, choć minęły już dwa tygodnie. Ale pewnie się ucieszy. Ona ze wszystkiego się cieszy. Tak już ma. Skrajny ekstrawertyk...


No właśnie. Ruda nie jest mną. A skoro nie jest mną, to zrobiła urodziny. Nie, nie żadna wielka impreza, na szczęście. "Zwykłe spotkanie przy piwie". Tak to mi raz ujęła. No i, oczywiście, nie byle jakim piwem. Czy też nie przy piwie szczynowym, co chmielu na oczy nie widziało. Tylko prawdziwym piwie, craftowym, co może leżeć w beczkach po winie i wiśniach, czy tam być przepuszczone przez gałęzie jakiegoś iglaka. Spoko. Że tak powiem... mniejsze zło. Złem są same urodziny z ludźmi. Ale mniejsze zło, że w takim mikroklimacie, zamiast makro.

Powiedziała również "Oj, coś Ty, nie przejmuj się. Będzie tylko kilka osób, z którymi dawno się nie widziałam. No i, oczywiście, X". No, jakoś tak to powiedziała, na koniec patrząc na mnie bardzo znacząco. W końcu od dawna planowała mnie poznać z X. Tutaj się na chwilę zatrzymajmy. Może szybciej zauważycie problem niż Ruda. Ja, Introwertyczka, miałabym poznać faceta na urodzinach, gdzie są ludzie, których nie znam? A wokół jest tych ludzi jeszcze więcej? Wyobrażacie to sobie? Każdy normalny, nieśmiały introwertyk wie, z czym to się wiąże. Nie, nie poznałabym tego faceta. O ile przedstawienie się sobie i przypadkowa wymiana dwóch zdań się liczy. I to wydukanych z przerażeniem zdań. Generalnie on również nie poznałby mnie. Bo by mi tak podskoczyła nieswojotonina, że dostałabym paraliżu wewnętrznego. Całe szczęście obmyśliłam genialny plan zrobienia Rudej niespodzianki, co wymagało odezwania się internetowo do innych gości. Dzięki temu tak naprawdę poznałam X wcześniej, na pisząco, a na pisząco jestem mniej intro niż na mówiąco. Ulżyło mi cholernie. O ten jeden aspekt było o niebo lepiej. To naprawdę ogromna ulga.


"Będzie tylko kilka osób...", po czym zamówiła stolik dla dwudziestu. Dwudziestu! Dla mnie to już tłum. Ale w mniemaniu Rudej to niewiele. W mniemaniu Rudej, to by chciała nawet, by było ich więcej. ŁAJ NOT. Kiedy dla mnie i dwie osoby bywają problematyczne. Cztery to już duży problem. A już tym bardziej problem, jeśli te cztery osoby to dwie pary, a ja jedna jestem sama. Całe szczęście nie było dwudziestu, bo zaniemogli. I dobrze, ja się cieszyłam z tego faktu, Ruda nie bardzo. Trudno, miała inne powody do radości.

Generalnie o ile miałam jakiekolwiek pokłady ekstrawertyzmu (a rok temu podobno było ich ok. 2%), to wszystkie wykorzystałam na niespodziankę dla Rudej (serio, w tym roku wyszedł mi 100% introwertyzm). I powiem wprost - im więcej ludzi wychodziło, tym lepsze było moje samopoczucie. Wybaczcie, ludzie. W ogóle... wybaczcie wszyscy. W takich sytuacjach, jeśli się odzywam, to raczej z poczucia dobrego wychowania niż realnego czucia rozmowy. Tak, dobrze myślisz. Nie zadaję pytania o Twoje życie, bo jestem tego ciekawa. Na pewno nie w grupie ludzi. Na osobności już prędzej. Na takim spotkaniu zadaję Ci pytanie z czystego dobrego wychowania. Bo wypada. Zmuszam się do wypowiedzenia jednego zdania, które wcale nie jest proste. Dżizys. Ja naprawdę nie cierpię spotkań towarzyskich. Proszę podchodzić pojedynczo!

Myślę, że nie licząc krótkiej rozmowy z naszą kochaną Dobrą Ciocią Doktor, którą znam już znacznie lepiej i która została skradziona przez inną studentkę medyczną (niedobrze, jeśli lekarze spotkają się na tej samej imprezie, przestają nagle istnieć), i nie licząc rozmowy na sam koniec z X, to ilość wypowiedzianych przeze mnie zdań do innych ludzi można policzyć na palcach jednej dłoni. Tak sądzę. Ja w ogóle nie wiem, jak ci ludzie rozmawiają. Jak oni są w stanie zacząć mówić idealnie w momencie, gdy inna osoba skończy. W tej samej sekundzie. No, dosłownie! Tak trajkoczą, że za każde moje odezwanie się powinnam dostać złote gacie za umiejętności zręcznościowe. To graniczy z cudem. A Ruda coś mówiła, że oni niby introwertycy też. Nie wierzę jej. Chyba że przy mnie wszyscy nagle stają się bardziej ekstrawertyczni...O.O (to są wielkie, przerażone oczy)

Ruda też kiedyś powiedziała "zobaczysz, to są fajni ludzie". W moim introwertycznym słowniku nie ma terminu "fajni ludzie". Dla mnie ludzie nigdy nie są fajni. Istnieje za to inny termin. Fajny człowiek.

PS Nie żartowałam z tym niecierpieniem spotkań towarzyskich.
PPS Tego bloga również czytamy pojedynczo.
Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka