czwartek, 6 grudnia 2018

Oczekiwanie Introwertyczki

Ho, ho, ho, wszyscy -wertycy! Tak dzisiaj rano wstałam i, czując cały ten świąteczny klimat, zachciało mi się coś tutaj napisać. Też to czujecie? Nie? Nie, nie powiem "trudno". Jestem taką osobą, która kocha przedświąteczny czas, czuć, jak te Święta się zbliżają. Jest to naprawdę przecudowny okres oczekiwania. A my rzadko kiedy w dzisiejszych czasach czegoś oczekujemy. Zwykle pędzimy, przebiegamy w podskokach przez kolejne dni w kalendarzu, nawet nie zauważając, kiedy minął kolejny rok. Często nie pamiętamy, jak to jest na coś czekać. Czekanie na autobus czy pociąg się nie liczy. To nie takie czekanie. Chodzi o oczekiwanie.


Oczekiwanie od czekania różni się tym, że oczekując, odczuwamy szczerą, niczym nie skażoną radość ze zbliżającego się tego pięknego momentu, którego oczekujemy. Będę się dzisiaj nagminnie powtarzać, ale celowo (więc Ruda, mój edytorze od wszystkiego, przymknij oczko). Kontynuujmy. Oczekując, nie możemy się doczekać, ale tak mocno, że aż chce się nam skakać na myśl o momencie, w którym w końcu się doczekamy. A jednocześnie ten czas oczekiwania jest tak cudowny, że w głębi serca wcale nie chcemy się doczekać. Bo to oczekiwanie napełnia nas tak pięknym uczuciem, że pragniemy czuć je cały czas. To jest taka mała kłótnia między chęcią czekania całą wieczność a niemożnością doczekania się. To jest wręcz eksplozja uczuć. Przy zwykłym czekaniu tej eksplozji nie ma. Przyznajcie się, kiedy ostatni raz tak mocno czegoś oczekiwaliście? Kiedy oczekiwaliście Świąt?


W dzisiejszym świecie łatwo zapomnieć, z czym naprawdę wiążą się Święta. Wszyscy narzekają na produkty świąteczne w sklepach już od początku listopada, na za szybko pojawiające się piosenki świąteczne. Na to, że w galerii za szybko postawili choinkę, a na półce w markecie za szybko stoi czekoladowy Mikołaj. Ale wiecie co? TO WŁAŚNIE TEN CZAS JEST NAJLEPSZY. Te prawie dwa miesiące, kiedy wokół pojawia się coraz więcej świątecznych akcentów. Kiedy zaczynamy planować świąteczne upominki, które ucieszą naszych bliskich. Kiedy myślimy o wieczorze spędzonym w rodzinnym gronie. Jasne, dla handlu to oznacza zysk, ale dla mnie nie ma co się o to burzyć, bo tan cały handel zapewnia nam przy okazji możliwość wczucia się w Święta. Tylko trzeba odłożyć na bok typowe polskie narzekanie, a zwyczajnie pozwolić świątecznym klimatom zawładnąć naszym sercem. Ja może jestem małym szarym introwertykiem, co go mało widać, ale w głębi siebie rosnę z każdym kolejnym dniem przybliżającym mnie do Bożego Narodzenia. Bo kiedy jest już zimno na zewnątrz, praktycznie wszystkie listki już spadły i generalnie otoczenie stało się szarobure, wietrzne, nieprzyjemne... czy naprawdę chcemy żyć taką bylejakością? Ja jeszcze potrafię z tej bylejakości się cieszyć. Naprawdę (choć nie okazuję tego na zewnątrz). Ta bylejakość potrafi stworzyć tajemnicze, klimatyczne miejscówki. I to cieszy, jeśli jesteśmy koneserami takich klimatycznych smaczków. A jeśli nie, to czy naprawdę chcemy zatopić się w szaroburości, oddać się jesiennej chandrze, czy może wolimy oddać się pełnemu barw, światełek, radości i dzwoneczków oczekiwaniu?


Sama o tym zapominam, żeby nie było! Obecna rzeczywistość i mnie pochłania, po czym wypluwa taką wygniecioną, rozmemłaną, bylejakościową. Ale błądząc w tej beznadziejnej rzeczywistości, warto wyciągnąć przed siebie to oczekiwanie. Niczym Frodo wyciągający flakonik z wodą ze Zwierciadła Galadrieli. Niczym Rudolf z czerwonym nosem, będącym światłem w ciemną noc. Dlatego kiedy zaczął zbliżać się grudzień, uczelnia mnie pochłaniała jak Ciasteczkowy Potwór swoje ciasteczka, zrobiłam coś, co miało pomóc mi odnaleźć Ducha Świąt. Zatrudniłam się jako Elf. Elf oprowadzający dzieci po elfowej fabryce, dający im od siebie tyle magii Świąt, ile tylko może, co zwieńczone jest wizytą u Mikołaja w cudownej scenerii. Pewnie wielu z was się zdziwi, co introwertyk robi w takiej pracy. Nie będziecie pierwszymi, których to dziwi. To wyjaśnijmy sobie jedną rzecz na początek. Introwertycy funkcjonują w świecie. Normalnie. Gdybyśmy mieli iść stereotypami, to introwertycy powinni zamknąć się w piwnicy i tam pracować z dala od ludzi. A tak nie jest. Jak już mówiłam wielokrotnie, każdy introwertyk jest inny i choć można robić tutaj kategorie i ich szufladkować według jakichś ustalonych zasad sortowniczych, to to nigdy nie odda prawdy. Każdy człowiek jest unikalny i nie można go tak bezceremonialnie opisać jak produkt na półce. Krzysztof Gonciarz jest introwertykiem, a jeździ po świecie, nagrywa filmiki, które widzą całe tysiące osób, spotyka się z masą ludzi. Ja jestem introwertykiem i animuję dzieci jako Elf. Zresztą, nie pierwszy raz mam kontakt z dziećmi, na obozach też miałam okazję być wolontariuszem. Wielu introwertyków potrafi wczuć się w swoją pracę, zagrać jakąś rolę i czuć się z tym dobrze. Wielu tylko na co dzień wydaje się być cichymi, spokojnymi, kiedy wewnątrz kryje się pozytywne szaleństwo i energia (pamiętacie post o Lizaczkach?). I dochodząc do podsumowania naszego wyjaśniania - to, że jestem introwertykiem, niechętnie tryskam pełnią energii przy mniej i bardziej znajomych, niechętnie tańczę przy innych, niechętnie śpiewam, generalnie niechętnie się otwieram, nie oznacza, że nie umiem tego zrobić przed gromadką dzieci, żeby zobaczyć uśmiech na ich twarzach. A bycie ekstrawertykiem nie robi z danej osoby od razu idealnego kandydata do takiej pracy. Więc trochę wyśrodkujmy poglądy w kwestii, jaka praca jest dla kogo, bo tutaj nie ma co szufladkować, sprawa jest mocno indywidualna.


No więc zatrudniłam się jako Elf, jakoś chwilę przed początkiem grudnia. I zaraz zaczęłam żyć Świętami. Kiedy pierwszy raz założyłam na siebie to cudne elfowe wdzianko, pobawiłam się z dziećmi i usiadłam pod choinką pełną prezentów, obok fotela, na którym siedział Mikołaj, w pomieszczeniu jak z bajek, to poczułam taką magię Świąt, jakiej nie czułam od lat. Zaczęłam planować, jak udekorować swój pokój, by miał w sobie świąteczny klimat, który będę czuła nie tylko w same Święta, ale przez cały okres oczekiwania i jakiś czas później również. Przez to ciągle te dekoracje przeglądam, oglądam i podziwiam w zaciszu własnych myśli. Doszło do tego, że robiąc sobie herbatę w kuchni, nucę pod nosem świąteczne piosenki. I każdego dnia od 1 grudnia staram się zrobić coś w świątecznym klimacie. Zaczęłam naprawdę oczekiwać. Nawet jeśli niektórzy tego nie ujrzą, to przeżywam to mocno w głębi siebie. To oczekiwanie jest jak ciepło, które rozgrzewa od środka.


Powtórzę użyte już zdanie. W dzisiejszym świecie łatwo zapomnieć, z czym naprawdę wiążą się Święta. Dla wielu ludzi Święta mają więcej wspólnego z porządkami, brakiem czasu, harowaniem do późna w nocy nad idealną kolacją i nad idealnym porządkiem. Święta kojarzą się z pracą, z czymś ciężkim. Z zawracaniem głowy. Bo zapominamy, że Święta to przede wszystkim Boże Narodzenie i czas spędzony z bliskimi. Gubimy magię Świąt, bo ograniczamy je do obowiązku do odhaczenia. Bo zapomnieliśmy ich oczekiwać. Obchodzimy ten czas z okazji Narodzin Jezusa, więc powinniśmy przeżyć je w pełni wewnętrznej radości. Przygotowania świąteczne powinny być czymś, co przygotuje nas na ten wielki dzień. Przygotuje wewnętrznie. Czyli wypełni nas oczekiwaniem, magią. Nie nerwami, bo wszystko musi być idealne na ten dzień. Nie nerwami, bo trzeba ze wszystkim zdążyć. Ozdoby, piosenki, prezenty... to wszystko powinno nam pomagać w oderwaniu się od szaroburej rzeczywistości, by z radością w sercu powitać Syna Bożego. To powinno sprawić, by ten czas kojarzył nam się ze szczęściem, rodziną, domem i pięknem. Czymś tak totalnie różnym od tego, co zwykle odczuwamy wrzuceni w wir codzienności. Dlatego właśnie dzisiaj, 6 grudnia, zachęcam do oczekiwania pełną parą, by 24 grudnia być maksymalnie wypełnionym świąteczną magią i ciepłem oraz wejść w te wyjątkowe chwile całym sobą. Ważne, co czuje się w środku. Nie oczekujmy od innych, że sprzedadzą nam tę magię. Ja sama wielu osobom jej nie sprzedam, chociażby z tego powodu, że nie lubię uzewnętrzniać tak mocno emocji i większość rzeczy przeżywam wewnętrznie. Dlatego nie narzekajmy na to, że "nie czuć Świąt". Bo Święta nie zapukają same do naszego domu. Święta zaczynają w środku, w nas.


Wszystkie obrazki pochodzą znalezione na stylowi.pl
Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka