piątek, 10 maja 2019

Introwertyzm - z czym to się je?

Z niczym. Introwertyzm jest niejadalny. A teraz tak serio. Jak zaczynałam pisać blog, to coś tam wiedziałam, ale moje coś tam wiedzenie nie umywało się do mojego dzisiejszego wiedzenia. A że wiele osób może nadal nie ogarniać, czy introwertyzm to bardziej na ostro czy na słodko, to zaraz wyjaśnię. W miarę prosto, jak to zwykły ludź może zrozumieć, choć możecie być pewni, że mam dobre źródło psajkologiczne, które już dobrze znacie, czyli Rudą. Jeśli powiem coś totalnie źle, z pewnością mnie poprawi, bo Ruda to w ogóle lubi poprawiać. Szczególnie mnie.

Zacznijmy od tego, że nikt nie jest stuprocentowym introwertykiem ani nawet ekstrawertykiem. Nikt normalny. Wiecie, to jak z alkoholem. Wyobraźcie sobie wychlać flachę takiego stuprocentowego etanolu. Nie wypijecie, bo maksymalne stężenie to 95%, którego i tak nie polecam pić, a 100% to już urojenie. Tak samo jak 100% -wertyzmu jest swego rodzaju urojeniem. Do czego zmierzam – brak posiadania w sobie odrobiny „tego drugiego” to już zaburzenie psychiczne. Czyli… Ta-daaa! Jestem ekstrawertykiem! W znaczącej mniejszości, ale kto by tam liczył…


W zasadzie można określić skład procentowo-wertyczny człowieka. W ilu procentach ta nalewka składa się z trzepiącego spirytusu, a w ilu ze słodkich owoców. I tutaj ktoś może zapytać, co jeśli obu składników jest praktycznie tyle samo. Właśnie takich „obojnaków” (bez obrazy, oczywiście!) nazywa się ambiwertykami (ich jest najwięcej). Oni po prostu nie wiedzieli, po której stronie się opowiedzieć i stanęli obiema nogami po każdej stronie i są neutralni jak Szwajcaria. Wszystko, co wiemy o intro- i ekstra- może być tutaj po równo wymieszane w dowolnej kombinacji. Tak w dużym uproszczeniu, żebyśmy w ogóle wiedzieli, z czym to się je. Albo i nie je.

Mogę śmiało powiedzieć, że posiadam licencję na introwertyzm. Zdałam egzamin. Jakiś czas temu Ruda potrzebowała zrobić pełen test osobowości i zrobiła go mnie. Dzięki temu jestem już pełnoprawnie introwertykiem. Takim z pieczątką. Takie testy mogą robić tylko osoby posiadające do nich dostęp, a dostęp posiadają psychologowie, a więc sami ich sobie nie zrobicie. Jeśli pragniecie dowiedzieć się co nieco o swojej osobowości, to wejdźcie na 16personalities. Znajdziecie tam już dosyć dobrze dopracowany test online, który jednak nie jest całkowicie poprawny. I już śpieszę z wyjaśnieniem dlaczego. Mi w 16personalities wyszło, że mam w sobie maksimum introwersji. Cóż, gdyby naprawdę tak było, Ruda by się cieszyła, że ma co pisać w mojej opinii psychologicznej. W prawdziwym teście wyszło mi, po moim przeliczeniu, 74% (jestem podręcznikowym introwertykiem, ale całkowicie „normalnym”). Różnica między wynikami jest tutaj znacząca, jednak nawet to 74% to bardzo dużo, a jest to miara introwertyzmu ogólnego. Ogólnego, ponieważ introwertyzm rozdziela się również na trzy skale: nieśmiałość, społeczne unikanie i alienację. Są to, oczywiście, terminy pochodzące z książki psychologicznej i każda z tych skal jest osobno opisana, ale w to zagłębiać się nie będziemy (chyba że chcecie, to pójdźcie na odpowiednie studia, jedynie próg punktowy może wam tego zabronić). W moim przypadku wyszło pełne sto procent w społecznym unikaniu, a w pozostałych dwóch również bardzo wysokie wyniki, ale do maksimum trochę zabrakło.


Jednak nie martwcie się, 16personalities jest naprawdę dobrym testem i spokojnie możecie go sobie zrobić, jednak miejcie na uwadze, że to nadal nie jest prawdziwy test osobowości i Wasze maksimum w danej skali najprawdopodobniej nie jest zgodne z rzeczywistością. Przy okazji otrzymacie ładny opis własnej osobowości i w moim przypadku pasuje ona wręcz perfekcyjnie. Czytam i wiem, że czytam o sobie, nie mam nic do zarzucenia (jestem Pośrednikiem, jeśli ktoś z Was również, możecie „przybić” w komentarzu pionę). A dodatkowo jeszcze dowiecie się, jaka znana osobistość ma taki sam typ osobowości, co Wy. Fajna sprawa, naprawdę.

Wiecie już, że każdy ma inny skład –wertyzmu, więc teraz kolejna rzecz. Ten skład nie jest stały. Jednak niezwykle mało prawdopodobne jest, by silny introwertyk stał się silnym ekstrawertykiem. Trzeba też wiedzieć, że każdy z tych stanów jest czymś normalnym, nie ma potrzeby nic zmieniać. Pewne wydarzenia w życiu mogą wpływać na nas i sprawiać, że szala przechyli się mocniej w jedną lub w drugą stronę. Jednak to, że ktoś bardzo chce być jednym z –wertyków nie uczyni go nim. To prowadzi do pozornego –wertyzmu, gdzie dana osoba wmawia sobie bycie np. ekstrawertykiem, kiedy tak naprawdę wcale nim nie jest. Ponadto można zostać wepchniętym przez otoczenie do klatki o nazwie „introwertyzm” lub „ekstrawertyzm”. W ten sposób nawet porządny ekstrawertyk może zostać uwięziony w introwertyzmie, co, jak łatwo się domyślić, dobre nie jest.


A na koniec garść ciekawostek podesłanych wprost od Rudej. Introwertycy są mocno pobudzeni wewnętrznie. Co to oznacza? Silniejsze wydzielanie różnych hormonów, np. adrenaliny. Dlatego pobudzanie się zewnętrznie przez introwertyka, stosując różne tabletki i specyfiki, może przeszkadzać takiej osobie i prowadzić do niezrozumienia tego stanu. Długotrwałe pobudzanie się zewnętrznie może w tym przypadku prowadzić nawet do różnych problemów o podłożu psychologicznym, takich jak dystymia czy depresja. Za to ekstrawertycy mają całkowicie na odwrót. W ich przypadku słabo sprawdzają się leki uspokajające, ponieważ stres, jako zewnętrzny czynnik pobudzający, napędza ich do działania. Żeby takie leki się sprawdzały, poziom stresu powinien być naprawdę wysoki, na małym poziomie jest wręcz pomocny.

Kolejna różnica dotyczy sposobu pracy. Introwertykom łatwiej jest skupić się na jednym działaniu. Potrafią poświęcić jednej rzeczy całą swoją uwagę i lepiej znoszą kary. Za to gorzej znoszą wielozadaniowość i tłoczne miejsca pracy. Za dużo czynników atakujących z zewnątrz daje introwertykom uczucie przeładowania, ponieważ muszą skupiać się na zbyt wielu rzeczach naraz. To jak zawieszenie się komputera przy zbyt wielu otwartych programach i zakładkach. Jednak dzięki swojej naturze introwertycy są w stanie otrzymywać lepsze osiągnięcia w nauce i częściej podejmują się działań, które są długoterminowe. Generalnie introwertycy idą w jakość – zrobić mniej zadań, ale możliwie jak najlepiej i mieć mniej kontaktów z ludźmi, ale lepszych, silniejszych. Wieloletnie badania w laboratorium? Dla wielu introwertyków to wręcz idealna praca. O ile lubią nauki ścisłe!


Jak się domyślacie, ekstrawertycy mają totalnie odwrotnie. Jedno zadanie to za mało, bodźców musi być znacznie więcej. Wielozadaniowość i praca z dużą ilością ludzi wokół to coś, co ekstrawertycy lubią najbardziej. I wszystko się ze sobą łączy - duża ilość otwartych zakładek i programów to właśnie coś, co może dawać im zewnętrzne pobudzenie, o którym pisałam wyżej. A skoro mowa o dużej ilości, to oczywiście tutaj wszystko idzie w ilość. Dlatego przeważnie ekstrawertycy lepiej sprawdzają się w zarządzaniu, ponieważ ilość rzeczy do ogarnięcia ich nie przytłacza i są w stanie sobie z tym wszystkim jakoś poradzić, nawet jeśli pali im się ziemia pod nogami.

I ostatnie, co również wynika z pierwszej przedstawionej różnicy. Pobudzająca kawa. Dla ekstrawertyka świetny kop energii z rana, zaś dla introwertyka… niekoniecznie. Introwertykom poranna kawa może przynosić więcej szkód niż pożytku, za to znacznie lepiej może sprawdzić się w późniejszych godzinach, np. pod wieczór. Sprawdźcie sami, Ruda tą informacją wywróciła moje kawowe życie do góry nogami i odtąd pijam swoją prawie-latte po godzinie 17. I moja energia w ciągu dnia ma się znacznie lepiej.



Polecam również zajrzeć do Rudej na jej Fitnesownię, jeśli chcecie mieć kogoś, kto zajmie się Waszymi treningami, poradzi wam coś, czy też potrzebujecie pobudzenia zewnętrznego, czyli kopa motywacji, to z pewnością ona służy pomocą. Szept: I miło będzie, jeśli chociaż zajrzycie w ramach bardziej lub mniej cichego „dziękuję” za wartość merytoryczną tego postu ;).

Grafiki -> stylowi.pl
Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka