czwartek, 4 maja 2017

Hatelove, czyli co ma Ruda do rudej i ziemniak do łabędzia

Ruda jest taką rudą, że ją się kocha i nienawidzi jednocześnie. Już wiecie, że nienawidzi się ją w trakcie treningu. Tuż po również.
Może najpierw zacznijmy od przyjemności. Ona nawet nie wie, ile ja na nią przeklinam w czasie wykonywania ćwiczeń. Moje ulubione to: No chyba ją pojebało, że ja to zrobię! Tak. Nie wiem, czy więcej kalorii tracę na narzekaniu czy na ćwiczeniu, ale... olabogajaktomożliwe! Schudłam. Ruda to widzi, spodnie to widzą, miarka też widzi. Niby w biodrach to tylko cztery centymetry, a spodnie trzeba ciągle podciągać. I twarz podobno szczuplejsza (przyznam, na starym zdjęciu to jednak przypominałam ziemniaka). Też jakoś inaczej mi się na siebie patrzy. I nie wiem, czy to kwestia samego schudnięcia, stanięcia na nogi po rozstaniu czy... czegokolwiek innego, a może nawet wszystkiego razem... Ale pamiętam, że miesiąc temu nie podobałam się sobie. Wszystko było złe. W s z y s t k o. A dzisiaj? Dzisiaj patrzę w lustro i widzę w nim świetną laskę. Uśmiechniętą od ucha do ucha, oczy w odbiciu błyszczą się i śmieją do mnie. Włosy magicznie zaczęły się dobrze układać, a skóra w dotyku jest gładziusieńka! A jeśli chcesz wiedzieć, co to ma do tej cholernej Rudej, to tyle, że kocha się ją za efekty i za bycie obok. I w ogóle, za bycie. I tyle.
Pinterest
Wczoraj miałam moment, w którym chciałam wyjąć moją Czarną Różdżkę i trafić ją... A nie, to nie ta historia? Sorka, pomyliłam się. A szkoda. No, ale wiecie, co miałam ochotę zrobić. Byłam sobie na rodzinnej wycieczce w Toruniu. Szamałam spokojnie pyszne śniadanko w hotelowej restauracji. Patrzę... O, Ruda wysłała jakiś filmik. Obejrzę sobie. Błąd. DUŻY BŁĄD. Zapomniałam, że wieczorem ustawiłam głośnik w telefonie maksymalnie, by słyszeć, co do mnie memła na nagraniu. Tak, filmik się włączył z uroczą, głośną na całe pomieszczenie muzyczką. DLACZEGO. ZA CO. Nieswojotonina: +1000000000000. Próbowałam to jak najszybciej wyłączyć, ale im szybciej chce się coś wyłączyć, tym dłużej to idzie. Gópia technologia. Miałam ochotę schować się pod stół i zakryć tym długim obrusem na nim. Wszyscy odkryli moje istnienie w tym miejscu. Dlaczego ja??!?! A Ruda, jak o tym usłyszała, to się śmiała. Zołza jedna. 
Wracając do tematów siłownianych. Mam nadzieję do lipca zgubić gdzieś po drodze jeszcze całe dziewięć centymetrów w biodrach. Tak, dobrze czytasz, widzisz, cokolwiek. Dziewięć. I to zrobię, zobaczysz. Dzisiaj znalazłam nową nazwę na maszynę. Wyżymarka. Wiesz, jak wyżymasz sobie np. ręcznik. To tak robisz z brzuchem na tym czymś. Niby się kręcisz jak na krześle obrotowym, a jednak wyżymasz z siebie tłuszcz. Więc zostałam wyżymana... O.O

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka