wtorek, 27 czerwca 2017

Dostałam z liścia

Tak jak w tytule. Dostałam z liścia... od liścia. Szłam sobie spokojnie z jednego przystanku na drugi, ładnym chodnikiem, przykryta daszkiem z koron drzew i ich pięknie zielonych liści. Ale jeden okazał się być bucem i postanowił dać mi z liścia. Nie wiem za co, w końcu nie obrażałam nigdy jego liściastych kumpli. A on jednak postanowił zaatakować mnie znienacka. Buc.
Mam jeszcze jedną teorię. Liść się we mnie zakochał i chciał mnie pocałować, spaść mi w ramiona, cokolwiek. Chociaż on jeden. Kochany liść. Szkoda tylko, że z mojej perspektywy wyglądało to jak zamach na moje życie. Liście bywają natarczywymi wielbicielami, uważajcie na nie.

Wiem, minęły dwa akapity i nadal nie było Rudej. A wiem, że jeśli ktoś to czyta to właśnie dla niej. A jeśli kogoś wkurza ten rudzielec, to ma problem, ponieważ poza trenerstwem zajmował on, zajmuje i będzie zajmować całkiem sporą część mojego życia, więc wszyscy tutaj razem zgromadzeni musimy się z tym jakoś pogodzić. Ja ją muszę znosić, to wy również.
Nie, to nie Ruda, choć też ruda. Po prostu ładne z Internetu.
Sesja wreszcie wyjechała na wakacje, ale umówiłyśmy się jeszcze na dwa spotkania we wrześniu. Powiedziała, że nie wytrzyma beze mnie do końca zimowego semestru i koniecznie musi mnie zobaczyć szybciej i opowiedzieć mi, co porabiała na tychże wakacjach. Pozostaje liczyć, że nie zacznie mówić w innym języku, w przeciwnym wypadku to spotkanie może się źle skończyć.
Sesja o tym nie wie, ale jej wyjazd trzeba było uczcić. Nikt nie lubi Sesji, ale ona chyba się tym niespecjalnie przejmuje. Z tej racji spędziłam dużo czasu właśnie z Rudą. Jednym z punktów programu było sprawdzenie, kim byłybyśmy w fantastycznym świecie, jakim smokiem, jaką postacią skądś tam. Cóż... byłabym wampirem, jakimś mrocznym, czarnym smokiem, magiem, nieśmiałkiem, Łucją z Narnii, moim zbuntowanym księciem Disneya byłby Flynn z Zaplątanych, powinnam mieć na drugie imię Franek. I to wcale nie jest najgorsze! Najgorsze jest to, że podobno w wakacje zakocha się we mnie facet o inicjałach Pana Dupka. Można bardziej przegrać życie? Kto da więcej? Czekam! Ach, jeszcze przekonałam się, że na randkach podobno jestem jak Jessica Rabbit, w pracy jak Hermiona Granger, a w domu jak Śpiąca Królewna. Co do ostatniego polecam zajrzeć na poprzedni post. Quizy się nie mylą... Chyba nie ma lepszego sposobu na marnowanie czasu.

3 komentarze :

  1. Heejjj.., więc wiedz, że nie czytam tego bloga z powodu Rudej (chociaż świetnie motywuje mnie do treningów), tylko dlatego, że bardzo się utożsamiam z tym blogiem XD Staraj się najlepiej wykorzystać czas, gdy nie masz sesji i dbaj o siebie ;* Ps,: Quizy to najlepsza rzecz na świecie jaką ktoś mógł wymyślić. Serio, nie wiem jak ludzie mogliby sobie bez nich poradzić XDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, przynajmniej Ruda nie obrośnie w piórka i nigdzie nie odleci ;) Z dbaniem chyba poczekam do końca praktyk zawodowych, bo w stawanie o piątej rano raczej nie sprzyja :/ Dzięki! Do zobaczenia w Narnii (albo gdziekolwiek indziej, w razie czego pytaj o Franka) ;)

      Usuń
    2. Ruda właśnie obrosła w piórka ;P. Mitsu, dzięki za miłe słówko ;*.

      /Fitnesownia
      (tak, nie umiem się zalogować z konta bloga)

      Usuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka